Witam,
Dzisiaj wpadłem na genialną w swej prostocie metodę na łatwe przejechanie łuku tyłem. W zasadzie, samo pokonanie łuku choćby Ursusem nie jest specjalnie trudne, ale wiadomo, że na egzaminie latająca ze stresu noga nie ułatwia sprawa.
Ameryki pewnie nie odkryję, chociaż nie wiem, dlaczego w setkach postów, jakie przeczytałem na ten temat, nikt nie omówił poniższego sposobu:
Wystarczy ustawić sobie prawe lusterko maksymalnie w dół, tak, by wskazywało wewnętrzną krawędź. Potem, jechać tak, by trzymać się owej wewnętrznej linii w bezpiecznej i jednakowej odległości. Nie ma tu regułki na skręcanie w odpowiednim momencie, nie ma żadnego cudowania z pachołkami, po prostu jadąc, patrzymy cały czas na prawe lusterko i korygujemy nasze ustawienie względem linii. Czyniąc tak, mamy gwarancje, że nie wyrzuci nas poza pas, nie walniemy w pachołek, itd.
Oczywiście, mogę zostać zbesztany za pokonywanie łuku "nie po bożemu", po lamersku, że to nijak ma się do właściwego życia, i tak dalej. Byłbym wdzięczny, gdybyście sobie odpuścili tego typu komentarze i powiedzieli tylko, czy egzaminator może zwracać uwagę na to, że przez całą jazdę po łuku nie patrzę nawet przez tylną szybę? (No, zawsze dla picu można odchylić głowę do tyłu, a i tak patrzeć na lusterko).