Mam taki problem. Właściwie od wczoraj. Po przejechaniu ok. 400km, wróciłam do domu i zaparkowałam na chwilę pod sklepem. Samochód zgasiłam zupełnie, wszystko było wyłączone. Po powrocie ze sklepu odpalam auto, pojawiło się jakieś szuru-buru i silnik nie zapalił. Po raz drugi to samo. Próbowałam go jeszcze kilka razy odpalić, silnik rzęził na sekundę jakby zaskoczył, po chwili od razu gasł... Mój luby kazał mi kilka razy na wyłączonym silniku nacisnąć pedał gazu. Auto zaskoczyło, przejechaliśmy kilka metrów i samochód zgasł podczas jazdy... :roll: Za chwilę znowu to samo... Kontrolki silnika i akumulatora zapalały się, gasły, raz paliły się równocześnie, raz jedna z nich... Dyskoteka normalnie. Jakoś doczłapaliśmy się na parking i tam kilka razy znowu ponaciskałam pedał gazu, włączałam i wyłączałam zapłon z i bez sprzęgła i jakoś zaskoczył. Zaczął chodzić normalnie. Dzisiaj też trochę nim pojeździłam, a w korku zaświeciła się kontrolka silnika i mi znowu zdechł na niskich obrotach i znowu nie mogłam go odpalić. Czy to może chodzić o jakieś świece zapłonowe, akumulator, czy może filtr powietrza (paliwa?)? Może być przyczyną to, że paliwo nie dociera do silnika bo coś się zapchało?
Dodam jeszcze, że wydaje mi się, że spadła jakby trochę moc samochodu. Jakoś opornie rusza, nie jest taki żwawy jak wcześniej...