PraktykRuchu napisał(a):Mnie (nie dziś wprawdzie, ale kiedyś) autentycznie wkurzył koleś, który przez dwa zjazdy świecił kierunkiem "w prawo". Rondo miało łącznie 6 zjazdów, patrząc z północy: 2 po prawej, 2 po lewej, jeden "na wprost" (trudno powiedzieć, żeby to było "na wprost", bo był trochę przesunięty na prawo względem osi geograficznej, ale powiedzmy...).
Koleś zapalił kierunek jeszcze przed rondem, więc wszyscy myśleli, że zjedzie w pierwszy zjazd. Ale zjechał dopiero w "drugie prawo", wprawiając w osłupienie tych, co czekali na pierwszym wlocie (a właściwie nie czekali, bo ruszyli). No tak, zjazd był na prawo od umownego prosto, więc czemu nie zapalić prawego kierunku przed skrzyżowaniem, nie?
Ewidentnie koleś łowca odszkodowań, bo to nie były jeszcze "kamerkowe" czasy... Albo uczył się jeździć w Warszawie.
Nie rozumiem twojego zdenerwowania, bo to nie prawy kierunkowskaz uprawnia do wjazdu na rondo, tylko wystarczająca ilość miejsca, żeby wjechać i nie zmusić do gwałtownej zmiany prędkosci, kierunku lub pasa ruchu.
Ja osobiście nie patrzę na kierunkowskaz, tylko na odpowiednią odległośc, żeby sprawnie i szybko wjechać. Tyczy się to nie tylko rond, ale wszystkich sytuacji wjazdu na drogę z pierwszeństwem.