Jestem młodym instruktorem . Egzaminator przerwał mojemu kursantowi egzamin i zaliczył jako negatywny, nie jestem pewien czy egzaminator miał rację .
Kursant skręcał w prawo . Na tym skrzyżowaniu skręt w prawo reguluje sygnalizator S-2 umieszczony nad jezdnią. Sygnalizator jest oddalony od linii warunkowego zatrzymania o jakieś 12m (brak sygnalizatora po prawej stronie drogi lub na chodniku) .
Kursant zatrzymał się przed linią warunkowego zatrzymania a następnie ruszył , po ujechaniu około 0,5m na sygnalizatorze S-2 przestała się wyświetlać zielona strzałka do skrętu w prawo. Kontynuował manewr skrętu w prawo gdy sygnalizator nie nadawał już sygnału zielonej strzałki skrętu warunkowego a wyświetlał się wyłącznie sygnał czerwony S- 1 .
Kursant kontynuował manewr skrętu zwiększając prędkość ponieważ wiedział że zaraz zapali się światło zielone dla wszystkich kierunków ruchu Przed samym sygnalizatorem S-2 na którym paliło się tylko światło czerwone egzaminator gwałtownie zahamował pojazd L ,przerywając egzamin .
Egzaminator twierdzi że kursant nie zastosował się do znaku S-2 który mówi ze można wykonywać manewr skweru w prawo gdy ten sygnalizator nadaje sygnał zielonej strzałki . Gdy sygnał zielonej strzałki zgasł w czasie manewru i kursant mógł to zaobserwować że nie jest nadawany ,nie można kontynuować manewru i należy zatrzymać się przed sygnalizatorem czerwonym i czekać aż zapali się zielone światło dla wszystkich kierunków ruchu. Poza tym twierdzi że kursant nie hamował i pojazd przyspieszał i gdyby gwałtownie nie wyhamował pojazdu to kursant przejechałby sygnalizator który wyświetlał światło czerwone.
Ja uważam że gdy kursant ruszył i paliła się zielona strzałka na S-2 to miał prawo skrzyżowanie opuścić nawet wtedy gdy zielona strzałka zgasła i palił się wyłącznie przed nim czerwony S-1 bo przecież wjechał na skrzyżowanie przy zielonym świetle sygnalizatora S-2