przez Cyryl » wtorek 24 kwietnia 2018, 17:04
dokładnie nie wiem jak jest w tym przypadku, ale zwykle bywa tak:
1. dajemy uczącemu się zrealizować każdy manewr samodzielnie. jeżeli jest skuteczny, to lepiej nie psuć, bo jak sam do czegoś doszedł - lepiej zapamięta i to widocznie jest właściwsze dla niego.
2. jeżeli nie wychodzi podpowiadamy, dajemy wskazówki, ale to są rady ogólne. każdy trochę szybciej/wolniej kręci kierownicą, jedzie też inaczej, więc nasze wskazówki musi adoptować do swoich cech jazdy i po tych radach na tym etapie nikt już mu nie pomoże. musi do właściwych sposobów dojść samodzielnie.
3. czasem uczący chce manewr wykonać po swojemu, wbrew poradom i jeżeli będę mu cały czas stał nad głową tego nie zrobi. jeżeli odejdę spróbuje. oczywiście jego metoda nie będzie dobra, ale ja na pewno go nie przekonam dopóki sam nie spróbuje.
4. jeżeli ktoś ma dziecko i uczył je jeździć, wie że jest taki moment w którym trzeba puścić siodełko. dzieciak jeszcze nie raz wywróci się. potłucze kolana, popłacze, nam będzie przykro, ale trzymając go za siodełko cały czas nigdy się nie nauczy.
na egzaminie zdający jest sam, jest egzaminator, który w mniemaniu części jest wrogo nastawiony, więc najlepiej aby uczący się jak najwcześniej uczył się samodzielności.
dodam tylko, że nauka na placu i psucie kolejnych manewrów to nie strata czasu. to odrzucanie niewłaściwych sposobów, aż zostanie ten dobry. nawet jak zepsujesz 20 wjazdów, to wiesz już jak nie próbować i zostaje mniej możliwości.