Witam
właśnie robię prawo jazdy kat. b i póki co zrobiłem 5 godzin. To mało mimo to instruktor strasznie na mnie naskakuje z każdym błędem: twierdzi, że kiepsko to widzi, że nie myślę, że nie widzi postępów, że robię non stop te same błędy. Nie chce się wymądrzać bo przecież nie znam się na tym, dlatego zbywam to milczeniem i staram się nie robić tych błędów z tym, że jego zachowanie powoli zaczyna być frustrujące (a i tak uważam że jestem odporny). Ogólnie z jazdą nie mam problemów, czasami na rondach w nerwach popełniam błędy, samochód zgasł mi może do tej pory z 5 razy, a patrząc na inne L-ki wydaje mi się że wcale nie jestem aż takim 'ofermą' jak twierdzi mój instruktor...
Do rzeczy: czy problem mam ja czy instruktor? czy mam nadal robić swoje jak najlepiej potrafię czy może zmienić instruktora?
Ps. dzisiaj czarę goryczy dla instruktora przelało to że na koniec zaparkowałem przed bramą wjazdową, serio nie widziałem tam bramy (lite deski) a znaczek że jet brama był zasłonięty przez inny samochód. Stwierdził żeby "zaczął myśleć bo nie wytrzyma".
Dobra, z góry dzięki za jakąś dyskusję